„Daje czytelnikom trochę nadziei” . – wywiad z Ewą Lenarczyk

Ewa
Lenarczyk jest autorką cyklicznie oddającą w ręce czytelników
wartościowe książki. Tym razem pojawiła się piękna powieść
obyczajowa „Po szczeblach drabiny”. Pisarka starała się, by ta
pozycja pokazywała pozytywne nastawienie do życia. Jest to historia
skromnej Stefy, która z głębokiej prowincji dociera na szczyt
drabiny społecznej i zawodowej. Niektórzy czytelnicy uznali,
że jest to współczesna opowieść o Kopciuszku dla dorosłych.
Pisarka zgadza się z tą opinią, choć przede wszystkim skupiła
się na podkreśleniu znaczenia wytrwałości w dążeniu do celu.
Więcej informacji na temat Ewy Lenarczyk i jej twórczości– tutaj
Pani Ewo, ostatnim razem odpowiadała Pani na pytania wywiadu w październiku roku 2019. Czy od tego czasu cokolwiek zmieniło się w Pani prywatnym życiu?
Tak
i to sporo, bo dla mnie ten nieszczęsny, pandemiczny rok okazał się
mimo wszystko wspaniały. Nie będę opowiadała o moich
poczynaniach, bo one są jednak moim prywatnym światem, ale jedno
mogę ujawnić. Na wiosnę kupiłam sobie działkę ogrodniczą i
przez sezon szalałam, komponując rabatki i sadząc kwiatki. Dzięki
temu mogłam zapomnieć o zakazach i nakazach, a przede wszystkim nie
ulegać szerzącemu się lękowi
o zdrowie, ale spokojnie, na świeżym powietrzu myśleć o
przyszłości.
Oczywiście
w obecnej sytuacji nie można nie zapytać o kwestie pandemii
koronawirusa. Wybuch zarazy zmienił świat. A w jaki sposób wpłynął
na Pani życie? Obudził lęk, zmotywował do stosowania wielu
środków ostrożności, a może rozbudził refleksje na temat
kruchości ludzkiego istnienia?
Częściowo
już odpowiedziałam, bo właśnie słynne ROD –os pozwoliło mi na
swobodne przebywanie na świeżym powietrzu bez maseczki, na ruch i
pozbycie się lęków. Świat roślin potrafi się odwdzięczyć za
prace mu poświęconą. Co do kruchości ludzkiego życia, chyba
więcej o tym myślę, jeżdżąc samochodem. Na drogach nie wszystko
zależy ode mnie niestety, a szaleńców za kierownicą jest sporo.
Bez
względu na przeciwności
losu
zawsze pozytywnie zaskakuje Pani czytelników. Napisała już Pani
wiele książek, a kilka ostatnich to: współczesny romans
podróżniczy „Pod
innym niebem”,
thriller określany także jako romans kryminalny „Za
moje krzywdy”
oraz ciepła powieść obyczajowa „Po
szczeblach drabiny”.
Co decyduje o wyborze gatunku, w którym w danej chwili Pani tworzy?
Proszę również zdradzić, czy którykolwiek z nich darzy Pani
szczególnym sentymentem?
Szczególnym
sentymentem darzę dużo starszą książkę „Kochaj mnie od morza
do morza”,
szczególnie w jesienno-zimowe szare dni, bo akcja książki w dużej
mierze dzieje się w Bułgarii, więc słonko i ciepełko. Taki nikły
substytut innego klimatu, który w minionym roku był prawie
nieosiągalny.
Jeśli
chodzi o wybór gatunku mojej twórczości, wszystko jest proste i
trochę biznesowe. Po prostu daję czytelnikom trochę nadziei, bo w
moich książkach zakończenia są pozytywne, dające pozytywne
spojrzenie na lepsze jutro. Czasami w recenzjach czytam, że:
„Kolejna opowieść o Kopciuszku”, ale czyż to nie jest budujące
i dobrze nastrajające, dające siłę i nadzieje? Ja osobiście,
jestem z tych osób, których szklanka jest do połowy pełna, czyli
jestem pozytywnie nastawiona do ludzi i świata. Takie też są moje
opowieści.
Skoncentrujemy się teraz na Pani najnowszej powieści „Po szczeblach drabiny”. Co zainspirowało Panią do napisania tej pięknej, pozytywnej historii?
Właśnie
pozytywnej, dającej nadzieje, że nawet z najgorszej biedy, z
totalnego zaścianka, można wyjść na szczyty. Że są dobrzy
ludzie, którzy podadzą pomocną dłoń całkiem bezinteresownie.
Żeby lepiej uzmysłowić taką pomoc, musiałam pokazać też
antagonistyczne zachowanie ludzi i ich pazerność na pieniądze, ale
i społeczne uzależnianie tych z niższej warstwy zawodowej i
społecznej. Przecież dla wielu sprzątaczka jest jakby niższą
klasą ludzi, ale bez nich świat utonąłby w brudzie.
Główną
bohaterką tej powieści uczyniła Pani skromną, zahukaną Stefkę.
Ta młoda kobieta w wyniku rodzinnej tragedii uciekła ze swojej wsi.
Dlaczego zdecydowała Pani, że do wyjazdu zmusi ją bardzo bolesne
zdarzenie? W ten sposób chciała Pani dodać historii dramatyzmu?
Dramatyzm
zawsze ubarwia, tworzy napięcie i grozę,
ale przede wszystkim rozwija akcje. Myślę, że wiele osób, właśnie
jak moja Stefka często, a może nawet w większość ludzi, tkwi w
swoim dotychczasowym życiu i nie widzą szansy, ani możliwości na
zmianę. Najczęściej musi się w życiu coś wydążyć, żeby los
popchnął człowieka do działania i zmiany. Bez tego życiowego
bam, zapewne realna Stefka tkwiłaby na wsi, macała kury i pieliła
grządki.
Ze wsi Stefa umyka do Warszawy, gdzie początkowo „na dziko” mieszka w jednym z najdroższych, warszawskich hoteli. Ponieważ jest Pani autorką, która zawsze stara się wczuć w rolę wykreowanych bohaterów, z przekąsem warto zapytać. Czy spróbowała Pani choć przez chwilę przebywać w hotelu bez meldunku? Wszyscy pamiętają przecież, że na rzecz jednej z powieści pozwoliła się Pani aresztować.
Nie,
aż taka odważna nie jestem, ale udało mi się zwiedzić od kuchni,
nie ten opisywany hotel, ale jeden z bardziej ekskluzywny w
Warszawie. Czyli znów mogłam dość realnie przedstawić tę
branżę. Ludzie dziwią się, że Stefka czuła się nie tylko
zagubiona w Warszawie, ale wprost przerażona, ruchem samochodów i
tempem życia ulicznego. Proszę się temu nie dziwić, bo coś
podobnego nie raz odczuwałam wracając do Gdańska, po miesięcznym
urlopie w lecie. Ruch, hałas i zagonieni, bezimienni ludzie przez
pierwsze dni dosłownie przerażali mnie, prawie całe życie
miastową kobietę. Po kilku dniach wpadałam w taki
wir, a świat stawał się normalny w tej miejskiej opcji.
Wystraszona
Stefa początkowo nie odnajduje się w wielkomiejskiej
rzeczywistości. Na szczęście z czasem akceptuje pobyt w Warszawie,
a nawet pojawia się w Gdańsku i Krakowie. Dlaczego w losy bohaterki
wplotła Pani właśnie te miasta. Był to przypadek, czy celowy
wybór?
Wybór
celowy, żeby pokazać troszkę naszych miast i nie tylko naszych, bo
Stefania leci nawet do Nowego Jorku. Sama lubię
zwiedzać, widziałam miejsca opisywane, więc nie będzie w moich
powieściach bzdur typu, że na przykład Stary Kleparz jest koło
Wawelu, ale wyspa Ołowianka naprawdę jest w Gdańsku. Zawsze staram
się realnie przedstawiać czytelnikom opisywane miejsca.
Życzliwa i pracowita Stefka napotyka wiele trudności. Jednymi z najbardziej dotkliwych okazują się zmagania zawodowe. Znalezienie odpowiedniego miejsca pracy długo jest dla niej problemem. Czy uważa Pani, że młodzi ludzie, którzy starają się zacząć wszystko od nowa w dużym mieście, będą w stanie odnieść perypetie Stefy do prawdziwego życia?
Młodzi
ludzie są różni. Jedni bez problemu znajdą pracę i zaadoptują
się w różnych zawodowych środowiskach. Niestety nawet
wykształceni mają problemy ze znalezieniem pracy. Tu przypomnę, że
Stefka, chociaż zdała maturę, jednak nie ma żadnego wyuczonego
zawodu. Nawet w rolnictwie jest tylko z tak zwanego zasiedzenia i
życiowego przyuczenia. Za to jest pracowita, i jak przysłowiowa
Irena Kwiatkowska w „Czterdziestolatku” żadnej pracy się nie
boi.
W
trakcie lektury czytelnicy przekonają się, że Stefa przemieni się
w pewną siebie Stefanię. Czy perypetie bohaterki mają dodawać
otuchy, podkreślając znaczenie wytrwałego dążenia do celu?
Tak,
oczywiście, książka ma pokazać, że chcieć to znaczy móc,
oczywiście z pomocą, jak to się kiedyś mawiało „Boga i
partii”, oczywiście żartuje. Z pomocą dobrych ludzi, krakowskich
sąsiadów, albo pani Teresy z warszawskiego hotelu, która wprost
powiedziała „Mnie kiedyś, ktoś pomógł, więc oddaje dobro
innemu”.
W
tym miejscu warto uchylić rąbka tajemnicy, by wspomnieć, że
ostatecznie na drodze Stefani stanie wspaniały mężczyzna i pojawi
się szansa, by bohaterka zamieszkała w pałacu. Czy powieść „Po
szczeblach drabiny”
można nazwać współczesną bajką o Kopciuszku dla dorosłych?
Można, i tak już ktoś napisał w recenzjach. Celem raczej było pokazanie pozytywnych cech w tym wytrwałości w dążeniu do celu, ale też różnych środowisk. Tych na minus, jak kuzynka i kadrowa z hotelu nieszanujących niższego rangą personelu, ale też pozytywnych i pomocnych ludzi.
Myśl
o zamieszkaniu bohaterki w pałacu, wiąże się przede wszystkim z
moim zwiedzaniem i ratowaniem podupadłych dworów i pałaców.
Pokazałam również realne problemy, jakie są na rynku
nieruchomości związanym ze sprzedażą ziemi, dla wielu nie do
pokonania, a pałacyki marnieją.
Nie
wszyscy zdążyli już sięgnąć po Pani powieść. Należy więc
spytać, w jaki sposób chciałaby Pani zachęcić czytelników do
lektury?
Jak
już napisałam, starałam się, żeby książka pokazywała
pozytywne nastawienie do życia i dawała siłę
do pokonywania celów i wspinania się po drabinie zawodowej i
społecznej. Pokazania, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie można
było wyjść na prostą.
Czy „Po szczeblach drabiny” to powieść, którą przede wszystkim poleca Pani kobietom?
Nie
tylko, chociaż wiem, że w większości czytają moje książki
kobiety. Polecam powieść ludziom, którym jest źle, bo książka
na pewno dodaje otuchy i siły do wyjścia z impasu.
Może za
najbliższymi drzwiami będzie lepiej. Trzeba tylko je odtworzyć i
jak Stefka zrobić krok do nowego życia.
Choć
Pani powieści są bardzo różnorodne, w każdej zawarła Pani motyw
miłości. Czy więc ta emocja jest dla Pani najważniejsza w życiu?
Oczywiście,
nawet w moim wieku. Bez miłości nie można żyć, bo traci się
sens i człowiek robi się szary, depresyjny i pusty.
Pani Ewo, proszę także zdradzić, czy ma Pani już w planach kolejną książkę? Jeżeli tak, może zechce Pani wspomnieć, chociażby do jakiego gatunku literackiego należeć będzie ta pozycja?
Na
końcu książki jest umieszczona lista wszystkich wydanych powieści
oraz zapowiedź nowej, prawie całej już napisanej, pod tytułem
„Przeklinam to miasto”. Tym razem będzie dwutomowa historia
rozgrywająca się w XVIII wieku, a główną bohaterką jest
Kordula, córka elbląskiego patrycjusza. Czasy okupacji szwedzkiej
naszego kraju, a potem wielka podróż i zmagania bohaterów w nowym
świecie. Będzie maleńka i wielka miłość, obce kraje, handel
murzynami, czy jak się teraz mówi afro amerykanami, ale też
zawitamy do haremu szejka i otrzemy się o świętą inkwizycję
w Hiszpanii, w czasach jej największego terroru. Ogólnie powieść
w stylu płaszcza i szpady, czyli znów coś całkiem innego.
Kończąc, należy podziękować za udzielone odpowiedzi oraz zapytać, czego możemy życzyć Pani na przyszłość?
Tylko
zdrowia, bo w czasie tej zwariowanej pandemii tylko tego nam
wszystkim potrzeba.
Rozmowę przeprowadziła Agata Orzechowska.