„Błękitny Krzyk był i jest dla mnie eksplozją emocji”. - wywiad z Thomasem Blaiddem.

Obrazek artykułu
Wywiad z Thomasem Blaiddem, dojrzałym autorem, który potrafi uronić łzę i pochylić się nad losem innych. Czytelnicy mogą doświadczyć czym jest jego „Błękitny Krzyk”. Ta powieść fantasy to eksplozja emocji.

Wielu ludzi późno odkrywa siłę słowa pisanego. Bardzo możliwe, że w szufladach, kufrach i na strychach kryje się wiele wartościowych zapisków, które do dziś nie doczekały się publikacji.


Thomas Blaidd odważył się na debiut literacki zaraz po tym, gdy osiadł na spokojnej angielskiej wsi. Dzięki temu odbiorcy mogą sprawdzić, czym jest „Błękitny Krzyk”, wrażliwego autora. Będą to fantastyczne doznania, o których autor opowiada w wywiadzie.


Czytelnicy dopiero zaczynają Pana poznawać. Może więc na początek zdradzi Pan, kim jest oraz co porabia prywatnie i zawodowo Thomas Blaidd?


Witam, wszystkich serdecznie. Kim jestem? To pytanie z natury tak proste stwarza równocześnie, że odpowiedź, jest trudna a często niemożliwa. Im jesteśmy starsi, tym więcej mamy wykluczających się nawzajem odpowiedzi na to pytanie. Czy jeżeli odpowiem, że jestem zwykłym człowiekiem, to kogokolwiek taka odpowiedź, zadowoli i co w ogóle znaczy być zwykłym? Aby nie brnąć w takie rozważania, postaram się przedstawić. Urodziłem się w 1956 r. w Ostrowie Wielkopolskim w rodzinie bibliofilów i muzyków. Jako jedyny wśród rodzeństwa miałem długo awersje do czytania bajek czy też pierwszych książek, ale od najmłodszych lat moją pasją było rysowanie i malarstwo. Ukończyłem, lepiej lub gorzej wszelkie szkoły, by na końcu pomachać światu dyplomem Filozofa, który zdobyłem na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. A później to już życie jak życie od nauczyciela, przez sprzedawcę warzyw i owoców na targu, poprzez właściciela jednej z większych Agencji Reklamowych w Polsce i rolnika z agroturystyką po osiedleniu się w Wielkiej Brytanii gdzie doczekałem się obecnego wieku. Z szacunku dla Waszych oczu nie wspominam o pomniejszych mych przygodach zawodowych. Porzuciwszy wielki świat, blichtr i pogoń za pieniądzem poświęciłem się merdającym ogonkami stworzeniom, z którymi jestem do dzisiaj. A na końcu zdradzę to, o co mnie wielu ludzi pyta. Tak byłem żonaty i todwukrotnie bez kontynuacji i mam wspaniałą trójkę już dorosłych dzieci. Czyli wracając do zadanego pytania, można postawić ostrożną tezę, że jestem jednak zwykłym człowiekiem.


Oczywiście trzeba zapytać, czy dane osobowe Thomas Blaidd są prawdziwe, czy jest to pseudonim literacki?


Thomas Blaidd to pseudonim literacki i w tłumaczeniu z walijskiego znaczy Tomasz Wilk. Moje prawdziwe nazwisko to Tomasz Mikołajczyk, którego nie ukrywam, a pseudonim powstał z prozaicznego powodu, a mianowicie trudności językowych, jakie przysparza moje nazwisko wśród Brytyjczyków. Ponadto kocham wilki i stąd sentyment do mojego pseudonimu.


Zdecydował się Pan na debiut literacki. Czy jest to spełnienie marzeń jeszcze z lat młodości, potrzeba chwili, czy zaczątek realizacji planów na przyszłość?


Tak jak już wspomniałem, w początkowym okresie mojego życia byłem związany ze sztuką plastyczną. Szkice węglem, ołówkiem i akwarela. Dopiero na studiach pochłonęło mnie słowo pisane, kiedy to też stawiałem pierwsze, zresztą niezbyt udane kroki w poezji. W późniejszych latach systematycznie niszczyłem swe marzenia o pisaniu, przedkładając nad nie pęd do bogactwa i poświęceniu, pomaganiu innym. Dopiero jak wszystko to rzuciłem i osiadłem na spokojnej angielskiej wsi, wróciłem do realizacji mych uśpionych marzeń.


Debiut jest odważnym krokiem. Jak przeżył go Pan emocjonalnie? Proszę także wspomnieć, w jaki sposób odebrali to Pana najbliżsi?


Szczerze to nie zastanawiałem się, czy to debiut, czy co innego, po prostu pisałem. Już wcześniej napisałem powieść sensacyjną, po części opartą na wydarzeniach z mojego życia, lecz ostatnie rozdziały zawiesiłem i czeka tak sobie rękopis na odpowiedni czas.

Błękitny Krzyk” był i jest dla mnie eksplozją emocji. Pisząc tę powieść lub dziś czytając fragmenty, nie potrafię opanować mokrych oczu, drżenia gdzieś tam wewnątrz mnie czy też uśmiechu. Tak przeżywam świat wraz z jego bohaterami, który tworzę bez myśli o tym, że pisze książkę, że trzeba ją wydać i tym podobnych dywagacji.

Moim recenzentem i oddanym słuchaczem, jak i dobrym duchem tej powieści był mój najmłodszy syn, który jest też autorem okładki. To właśnie jemu o trzeciej w nocypowiedziałem ,,synu popełniłem powieść, muszę zapalić”. Tej nocy już oboje nie zmrużyliśmy oczu rozprawiając o przygodach Keiko i Ayena. Po ponad miesięcznej korekcie autorskiej ogłosiłem powstanie „Błękitnego Krzyku”. Reakcje różne, od gratulacji i szczerej radości oraz podziwu do stwierdzenia, że ,,dzisiaj każdy może książkę napisać”. Niemniej dla mnie była najważniejsza reakcja moich dzieci i ona była tą wartością, o jakiej każdy twórca zawsze będzie marzył.


Nie sposób zapomnieć, że korona-wirus zmienił świat. A w jaki sposób szerząca się zaraza, wpłynęła na Pana życie? Obudziła lęk, zmotywowała do stosowania wielu środków zaradczych, a może skłoniła do zastanowienia się nad kwestią wartości życia?


Muszę przyznać się, co wielu czytelników zdziwi lub nawet oburzy, ale pandemia w zasadzie nie zmieniła mojego życia. Oczywiście pojawiły się w nim elementy, których nie było, czyli wszelkiego rodzaju obostrzenia, nakazy, zakazy itp. ale z racji, że prowadzę życie raczej samotnika, nie odczuwałem odizolowania tak jak osoby wyrwane nagle z tętniącego życia społecznego i zawodowego. Wiele w życiu widziałem zła i rozpaczy, śmierci i cierpienia co z pewnością tonowało me emocje patrząc na to, co się działo na świecie. Takie wydarzenia zawsze wzmagają rozważania nad kruchością ludzkiego życia, nad tym, jak w takich chwilach potrafimy być ludzcy.


Pomimo niesprzyjających okoliczności pojawił się „Błękitny Krzyk”, skąd pomysł na tę powieść fantastyczną?


Od dobrych paru lat czytam dużo mangi i oglądam japońskie filmy animowane stąd, też zrodził się pomysł napisania scenariusza do filmu anime z przeplatającą się kulturą azjatycka i europejska. Miał powstać scenariusz, do którego ilustracje rysować miał mój syn i tak po jednej z naszych długich dyskusji udałem się na spoczynek, a rano okazało się, że napisałem prolog i dwa pierwsze rozdziały Błękitnego Krzyku. Skąd to się wzięło, jak i dlaczego trudno mi powiedzieć, po prostu nagle przyszło, coś we mnie wybuchło i znalazłem się w świecie, który z każdym słowem stawał się coraz większy i ciekawszy.


Krzyczy Pan błękitną barwą. Dlaczego wybrał Pan właśnie ten kolor?


Błękitny Krzyk jest pierwszą częścią trylogii, w której każda część ma swój kolor krzyku czy też jak jedna z czytelniczek trafnie to nazwała ,,myśleniem barwami,,. Mamy w tej części trylogii uwięzioną ludzką energię nazywaną też duszami i to musiał być błękit jak niebo nad nami i przepiękne oczy wybrańca. Więcej powiedzieć nie mogę, bo bym zdradził czym jest ów błękitny krzyk a o tym czytelnik może dowiedzieć się gdy dotrze do ostatnich kart powieści.


Poprzez powieść fantasy porusza Pan ważne, a nawet kontrowersyjne tematy. Dlaczego do wyrażania myśli i osobistych spostrzeżeń posłużył się Pan właśnie fantastyką? Czy to Pana ulubiony gatunek literacki?


Tak jak już mówiłem, to na pewno w pewnym zakresie wpływ japońskiej literatury i sztuki filmowej, zwłaszcza animacji. Fantastyka daje możliwość tworzenia i bycia w światach marzeń, ale również nie jest pozbawiona realizmu. Kto z nas, zamykając oczy przed snem, nie przenosi się w krainę, gdzie fantazja miesza się z rzeczywistością? Ponadto dzięki odrealnieniu pewnych sfer życia możemy w sposób bardziej dosadny zwrócić uwagę na te wartości, które chcemy przekazać czytelnikowi. Problemem jest, że nie wszyscy lubią tę formę literatury z takich lub innych względów i często fantastyka jest wkładana do jednego worka z S-f i bajkami. Reasumując, każda forma literatury, twórczości, która przekazuje nam pozytywne wartości, zmusza do zastanowienia się nad sobą i nas rozwija, jest jednym z elementów rozwoju naszego świata i dlatego nie mam ulubionego gatunku literackiego.


Główni bohaterowie „Błękitnego Krzyku” to młodzi, dorastający ludzie: Keiko i Ayen. Czy dzięki tym postaciom chcę Pan dotrzeć do nastoletnich czytelników?


Tworząc bohaterów i ich świat nie zastanawiałem się, do kogo chcę dotrzeć z moją powieścią. Myślę, że ona jest dla wszystkich bez granicy wiekowej od nastolatków do seniorów. Zawsze jest tak, że młodzi chcą być starszymi a starsi młodszymi, to taka psotna nasza natura a Błękitny Krzyk i jej bohaterowie umożliwiają czytelnikowi właśnie wcielenie się w postacie, które nie do końca są szczegółowo opisane. Każdy czytelnik bez względu na wiek ma zostawione pole do swej wyobraźni i dodania od siebie, jak widzi bohatera, w którego czytając tę powieść, się wciela. Tworząc młodych bohaterów nie, było moim zamiarem odmładzać się czy też uderzyć w segment młodego czytelnika, którego bardzo szanuje i staram się zrozumieć. Właśnie to zrozumienie, a nie ciągle pouczanie przyciągnęło do mnie tak wielu młodych ludzi, którzy potrafią ze mną rozmawiać, nie patrząc na zegarek. Bez względu na wiek w mojej powieści każdy się odnajdzie, jeżeli pragnie i chce unieść się marzeniom.


Keiko jest niezwykle charakternym bohaterem, który potrafi wyjść naprzeciw wielu wyzwaniom. Czy obdarzył Pan tę postać jakimiś własnymi cechami?


Tak, to postać, której cechy są mi bardzo bliskie a wręcz, tkwią we mnie i nic więcej nie powiem.


Jest również Ayen. Czy ta postać wzorowana jest na rzeczywistej osobie?


Mam naturę obserwatora i nigdy nie zwracam uwagi na opakowanie, lecz na to, co jest w środku człowieka, jego zachowanie i relacje wobec innych. Mozolnie tworze ich obrazy tak jak patrząc przez obiektyw, staram się dostrzegać to, czego nie widać gołym okiem. A przy okazji fotografia to moje hobby. Postać Ayena jest zaczerpnięta z życia i jest oparta na realnym człowieku, aczkolwiek w miarę rozwoju fabuły zmienia się i odchodzi od prawzoru. Wszyscy się zmieniamy w miarę zdobywania wiedzy i doświadczenia, jakie przynosi nam życie. Nie zawsze są one dobre, ale jeżeli potrafimy wyciągnąć dobre wnioski z błędów swoich i innych, to będziemy zmierzać w dobrym kierunku. To właśnie postać Ayena, która jest poddana przeogromnym przeobrażeniom w pierwszej części trylogii, będzie kluczową postacią w jej drugiej części.


Kontynuacja wywiadu z Thomasem Blaiddem - TUTAJ 


Rozmowę przeprowadziła Agata Orzechowska.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl