Barbara Włodarczyk: "Nie ma jednej Rosji"
| Dodano: 25 czerwiec 2013
| Dodany przez:
admin
W swoich telewizyjnych reportażach Barbara Włodarczyk przybliżyła Rosję polskim widzom; teraz po raz pierwszy odłożyła kamerę i sięgnęła po pióro. Z jakim skutkiem? Zapraszamy do lektury recenzji książki.
To się czyta świetnie. Barbara Włodarczyk,
wieloletnia korespondentka TVP w Moskwie, dziennikarka, autorka
świetnego cyklu telewizyjnego "Szerokie tory”, tym razem wydała zbiór
reportaży pod tytułem "Nie ma jednej Rosji”.
Być może nie odbierze
tego jako komplement, ale trzeba powiedzieć, że są to reportaże z
wyraźnym rysem kobiecej wrażliwości i to z pewnością wyróżnia je spośród
wielu podobnych zbiorów. Ona dla lepszego efektu nie epatuje
brutalnością – pokazuje, że o bezwzględnym świecie można pisać inaczej.Barbara Włodarczyk prezentuje niezwykłą galerię obrazów i ludzi, pisze reportaże, które budzą wzruszenie i zdumienie, zaskoczenie – jak ten o Wasi z dworca Jarosławskiego czy o małych kadetkach ćwiczących z bronią w ręku..Autorka wyrusza na wyprawę nad Bajkał i nie udaje, że nie boi się płynąć chybotliwą łódką, nie udaje też że boli, kiedy ochroniarka Nadia rzuca ją na ziemię.
Jednocześnie przedstawia ludzi twardych, głupich i mądrych, biednych, krezusów i samotnych, dziwaków, neofaszystów, wielbicieli i przeciwników Putina. W żadnym momencie nie przynudza. Jej reportaże są tyleż barwne co zwięzłe. Mówi tyle, ile trzeba i robi to tak, że czyta się je wspaniale odkrywając coraz inny klimat, ludzi, wydarzenia.
Prowadzi z Moskwy kapiącej złotem i brylantami do wsi, w której milioner German Sterligow nie ma telewizora, jego żona myje naczynia gorczycą, a synowie czytają tylko święte księgi. Po posiłku złożonym z kaszy gryczanej chłopcy idą doić kozy. Zabiera nas do nocnych klubów i do mieszkania Saszy – sobowtóra Lenina, który na tym podobieństwie zarabia nawet dwa i pół tysiąca dolarów miesięcznie, ale jak mówi "zbytni dostatek psuje życie duchowe każdego człowieka” i dlatego pieniądze wysyła na utrzymanie sierocińca na Uralu i wspomaga tamtejszą cerkiew.
Świetna książka. Bez zbędnej łopatologii, bez nachalnej ideologii pokazuje świat barwny, czasem zdumiewający.Czyta się ją jednym tchem.
Maria Kolesiewicz
źródło: http://www.dziennikwschodni.pl