Ancymonek to swój Ziomek - recenzja
Ale wracając do wierszowych rymów i taktów, to zawieszam oko na Ancymonku, piegowatym chłopcu,
co od białego rana wrze, jak młoda śmietana.
O kłopoty aż się prosi, bo energia go roznosi.
Ciągle myśli, co tu sprawić, by wybornie się zabawić.
O, już sama poszłam w rymy i takty. Wpatrzona w Ancymona zaczynam mówić (prawie), jak wieszczka narodu.
Ale od razu prostuję, że tak sobie filozofuję,
bo
czasem myśli moje, same z sobą toczą boje.
Oj,
znowu wierszem piszę, ale coś mi Cymek szepcze, że to
nieuniknione. Wpadłam w jego żarty, jak śliwka w lemoniadę (tfu,
w kompot, ale cóż to za różnica, skoro i to słodkie i to...).
Ancymonek to wesoły chłopiec, który słynie z robienia żartów
wszelkich i wszelakich każdemu, kto się pojawi w zasięgu jego
widzenia. Ale – szybko nadmieniam – zawsze ktoś jest ofiarą,
ale nigdy on sam. Choć czasem los złośliwy jest i cały „łup”
spada na niego. Ale, wbrew pozorom, owa piegowata buzia i cwany
uśmieszek od ucha do ucha (niczym banan) nie zawsze szuka zaczepki.
Ba, ofiary swego żartu. W autobusie poznaje starszego pana, który
zaprasza go do siebie. Opowiadając o dawnych czasach, wspominając,
co było i co minęło bezpowrotnie, wtajemnicza Ancymonka w lata,
gdy walczyli rycerze, gdy były miecze i tarcze i wojska ogromne, o
których dzisiaj nikt już nie pamięta. I wtedy to chyba (eureka)
zadziałała jakaś magia tłumiąca na chwilę żarty Pieguska, bo
rozdziawił w zachwycie buzię. Zafascynował się starszym panem i
orężem i tymi walkami do krwi czerwonej... Starszy pan dał mu
nawet kilka lekcji i pokazał skarby swej domowej kolekcji. Krzyż
Walecznych i Virtuti Militari, co mu za odwagę nadali. Ancymonka aż
duma rozpiera, bo wypatrzył w tłumie bohatera.
Cymek czasem jest inny. Dorasta, poznaje ciągle coś nowego, coś dotąd nieznanego i okazuje się, że ten żartowniś (zawsze i wszędzie), to … bardzo mądry chłopak jest. Choć ledwo błyśnie jego inteligencja, a już pakuje się w kłopoty (oczywiście przez własną głupotę, bo rozum nie zwodzi na manowce). Ale w końcu taki w nim urok. Swój Ziomek to fajny, bystry i mądry młodzieniec. I grzeczny potrafi też być, jeśli tylko chce.
„Ancymonek to swój Ziomek” Adama Cichego to rewelacyjna powieść napisana w formie rymów wiersza (ale wesołych i zabawnych, jak sam bohater). Tekst i fabuła porywają, wyrywają z fotela – bo śmiechu przy czytaniu (zwłaszcza na głos) jest bez miara. Kapcie z nóg spadają. Owe rymy w pewnym momencie płyną takim strumieniem, że nie odrywasz się od stron książeczki. Jesteś zanurzony w nich po sam czubek piegowatego nosa, dlatego nalegam – koniecznie czytaj na głos, wtedy to dopiero wyjdzie smakowicie. Będzie wesoło (bardzo) i żartobliwie (też), a gdy inni będą cię słuchać, sami wpadną w rymowane sieci wierszy. Zresztą – i ty sam poczujesz w sobie dziecko. To jest po prostu nieuniknione. Sama sprawdziłam.