48 tygodni z życia dwudziestokilkulatki - recenzja anek7

Okładka
Kilka dni temu trafiła w moje ręce debiutancka powieść Magdaleny Kordel pt. "48 tygodni". Autorkę zdążyłam już poznać przy okazji włóczykijkowego "Sezonu na cuda", który pomimo pewnych drobnych uwag dosyć mi się podobał, byłam więc mocno ciekawa jak wyglądały literackie początki pani Magdaleny.
Główną bohaterką książki jest dwudziestokilkuletnia Natasza, żona Sebastiana i mama kilkuletniej Małgosi, córka swoich rodziców oraz synowa swoich teściów. Teściowa jej nie lubi, zresztą jest to uczucie  odwzajemnione, teść raczej darzy sympatią, a rodzice robią wszystko, żeby jej życie nie było nudne. Poznajemy ją w przełomowym momencie jej życia - ma już dosyć bycia tylko żoną i matką, postanawia podjąć studia i poszukać pracy. Tę ostatnią znajduje w redakcji gazety - zostaje zatrudniona jako korektorka.
Książkę przeczytałam w ciągu popołudnia i wieczoru i... prawie cały czas miałam wrażenie, ze wiem co będzie dalej - na deja vu jak nic. Nie dawało mi to spokoju, bo z drugiej strony miałam stuprocentową pewność, że książkę w ręce mam po raz pierwszy. I wreszcie dzisiaj przyszło na mnie olśnienie - "Dziennik Bridget Jones". Cały wątek rodziców Nataszy został niemal żywcem skopiowany z książki Helen Fielding...Raziły mnie również inne niekonsekwencje - Małgosia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zatrzymała się w wieku 6 lat i ani kroku dalej - ma 6 lat w październiku jednego roku i tyleż samo w sierpniu następnego, Natasza zatrudniona w gazecie jako korektorka zostaje po kilku tygodniach pracy wysłana na wywiad z którym nie mogli sobie poradzić zawodowi dziennikarze (gratuluję odwagi szefowi), ciotka Gryzelda żywa i zdrowa w okolicy Wigilii w sierpniu okazuje się już szanowną świętej pamięci testatorką, chociaż o jej zejściu z tego najlepszego ze światów nie ma nawet najmniejszej wzmianki, i pewnie by się jeszcze więcej takich kwiatków znalazło...
Jedyne co ratowało te książkę w moich oczach to sposób narracji i język powieści. Polubiłam styl pani Magdaleny Kordel, jej sposób pisania i poczucie humoru - a kilka epizodów wywołało u mnie wybuchy śmiechu - scena z teściową, kotem i Małgosią - cudności:)
Czy polecam? I tak i nie. Jeśli ktoś szuka fajnego, w miarę nieskomplikowanego czytadła na gorące letnie popołudnie to ta książka jest idealna. W innym wypadku niekoniecznie.

Od 2 do 10000 znaków

Znajdź nas na Facebooku

Partnerzy

Subiektywnie o książkach
Dwumiesięcznik SOFA
Wydawnictwo Psychoskok
Wydawnictwo MG
Kuźnia Literacka
Zażyj Kultury
Fundacja  Polonia Union
Kulturalne rozmowy - Sylwia Cegieła
Sklep internetowy TylkoRelaks.pl
CoCzytamy.pl